Założyłyśmy kolejnego bloga. Tym razem naprawdę puściłyśmy wodzę fantazji i piszemy coś kompletnie z innej beczki ((:
Opowiadanie o dwóch przyjaciółkach - Lei i Leny, a także o dwóch piłkarzach - Gareth'ie Bale'u i Thibaut'cie Courtois.
Przypominamy że historia jest zmyślona i nigdy się nie wydarzyła (jak i nie wydarzy).
ZAPRASZAMY DO CZYTANIA! (((:
http://jestes-moja-lepsza-polowa.blogspot.com
wtorek, 22 lipca 2014
poniedziałek, 7 lipca 2014
Rozdział 13
Dopiero po przebudzeniu doszło do mnie, to co się stało zeszłego wieczoru. Gdyby nie Marco, to koniec ze mną. Nie potrafię pozbierać myśli. Jestem mu wdzięczna, ale nie wiem, jak mam się teraz zachowywać w stosunku do niego. Na pewno mu podziękuje przy najbliższej okazji.
Zeszłam na dół jakby nigdy nic. Do pokoju przez duże, czyste okno wpadały jasne promienie słońca. Wyciągnęłam rękę w kierunku stojącego na stole dzbanka z sokiem porzeczkowym i nalałam go do szklanki, którą wcześniej wzięłam z półki. Obróciłam krzesło w kierunku okna. Usiadłam wygodnie, oparłam łokcie o parapet, tak bym miała je pod głową. Przyglądałam się drzewom, ludziom idącym przez park z daleka, przelatującym ptakom... po prostu beztrosko dałam uciec wszystkim myślom. Z tego stanu wybudziła mnie schodząca na paluszkach Sara. - Dzień dobry. - O hej Saruniu, coś się stało? - zapytałam. - Nie, wszystko ok, tylko siku chciałam. - odpowiedziała szepetm i podreptała w strone łazienki. - Rodzice wstali? - spytałam małej po tym, gdy wyszła, - Nie, tylko mama.... - Co mama? Co mama? Co mnie obgadujesz mały draniu? - postać Ewy wyłoniła się zza schodów. Podeszła do córki, chwyciła ją w pasie zaplatając ręce wokół jej brzuszka i zakręciła nią dookoła robiąc przysłowiową "karuzele". - Hej, jak się czujesz? Wczoraj po tym spotkaniu z Marco wpadłaś do domu jak oszalała, a gdy poszłam potem sprawdzić co z tobą, to już spałaś. Coś się stało? - usiadła i popatrzyła na mnie z troską. - Nie, nic złego na szczęście się nie stało. Nie masz się o co martwić. - W tym momencie kurczowo chwyciłam się za głowę i zacisnęłam mocno powieki. Atak bólu głowy. Pierwszy w tym miesiącu. - Co się stało? Hej! Estera, co jest? - zaniepokoiła się Ewa. - Nie, nic - wydukałam w bólu - od paru tygodni mnie męczą ostre bóle głowy, ale to nic, przechodzi po paru chwilach. - Może masz migrenę? - Nie, raczej nie, to tylko nerwobóle - dalej kurczowo trzymałam się za miejsce bólu. - Chodź, pojedziemy do lekarza, sprawdzimy to - Ewa poderwała się z miejsca. - Nie no coś Ty, zostaw... to znaczy siedź- zrobiłam ruch ręką w stronę krzesła. - Co Ci szkodzi iść na badania? One nie są płatne, a mogą w razie czego pomóc, no chodź. - podeszła do mnie i chwyciła moją rękę. - No dobra - uległam. Zajechałyśmy do szpitala klinicznego, który znajdował się parę minut jazdy od centrum Dortmundu. W między czasie gdy jechałyśmy, ból prawie całkowicie ustał. - Dzień dobry, chciałam zapisać na badania tę dziewczynę. - Ewa wskazała na mnie. Postanowiłam usiąść na fotelu przed recepcją. - Dobrze, proszę wypełnić dane z karty - recepcjonistka podała zgłoszenie o zapis do ręki Piszczek. Usiadła koło mnie i wypytywała mnie o poszczególne pola do uzupełnienia. - Imię i nazwisko... Estera Rutkiewicz ... wiek... 22 lata... adres?
- Mam podać mój w Polsce czy....? - zawahałam się. Jakoś tak dziwnie mi się zrobiło, że znów muszę się kimś posłużyć, żeby cokolwiek zrobić, nawet jeśli chodzi tylko o adres, sęk w tym że nie mój prawdziwy. - w Pol... chociaż nie. Czemu....myślę, że nasz, przecież teraz mieszkasz w Niemczech - spojrzała tylko na mnie i dalej wpisywała. Już nic nie chciałam mówić. - Jeszcze tylko twój pesel, ale to wpisz sobie sama, bo nie chcę czegoś przekręcić, a mam do tego tendencję. - uśmiechnęła się bezradnie i podała mi arkusz i długopis. Wyciągnęłam z porfela karteczkę z peselem. Zawsze się może przydać, tak jak na przykład teraz. Czekaliśmy w poczekalni dobre pół godziny. Aż w końcu mnie zawołali. - Iść z tobą? - zapytała Ewa. - Jeśli chcesz, w sumie to nie znam jeszcze tak dobrze niemieckiego ze strony bardziej naukowej, więc jakbyś mogła - uśmiechnęłam się do niej. Poderwała się z miejsca i podąrzyła za mną do gabinetu. - Dzień dobry - przywitałam się z lekarką. - Witam, proszę usiąść - wskazała krzesło przed jej biurkiem - Więc, co pani dolega? - Dziś dostałam kolejnego ataku bólu głowy. - Kolejnego? - popatrzyła mnie spod okularów pani doktor Van Bolter - Czyli nie pierwszy raz panią to spotyka? - Tak... to znaczy dziś był pierwszy raz od około trzech tygodni - odpowiedziałam. - Dobrze, rozumiem - zapisała tą informacje - czy przyjmuje pani leki lub leczy się na coś przewlekle? - Nie - Czy jakieś zdarzenie z przeszłości mogło mieć według pani jakiś wpływ na bóle? Czy była pani na coś kiedyś ciężko chora albo miała jakiś uraz głowy? - nie spoglądając na mnie lekarka dalej wypytywała. - Chorowałam kiedyś na.... - zacięłam się. - Proszę mówić - zachęciła mnie Van Bolter - ...na anoreksje - dokończyłam. Lekarka zerknęła na mnie. - Jak dawno to było? - Hm... z sześć, siedem lat temu... - starałam sobie przypomnieć - czy to może być powód tych bóli? - Na razie nie wiem, nie mogę nic powiedzieć... zbieram jak najwięcej informacji, by posunąć dalsze kroki w kierunku wykrycia przyczyny, jeszcze tylko niech mi pani powie, czy wróciła pani do racjonalnego trybu życia i odżywiania? - Myślę że tak, fizycznie już jest w porządku - poprawiłam włosy.
- Dobrze - zakończyła pisanie, odłożyła długopis do kubka z resztą długopisów i cienkopisów. Położyła obydwie ręce na biurku i popatrzyła na mnie - Nie ukrywam, że pani zaburzenia odżywiania mogą być powodem przewlekłego bólu, ale nie mamy pewności... by ją mieć, wyślę panią na dalsze badania - mówiąc to wstała i podała mi karteczkę ze skierowaniem na tomografie, biopsję z odcinka lędźwiowego oraz badanie krwi. Ewa podeszła i zerkła na pismo. - Przepraszam a czy była by możliwość zrobienia badań krwi jeszcze dzisiaj? - wtrąciła zbierając rzeczy z fotela. -Tak oczywiście. W żółtym budynku obok kliniki i szpitala znajduje się labolatorium, prosze się tam udać z tą kartką - podała Ewie kawałek papieru z wypisanymi schorzeniami które będą sprawdzane z wyniku. - Dobrze dziękujemy, do widzenia - wyszłyśmy z gabinetu. Skierowałyśmy się w kierunku laboratorium. Poprosiłam Ewe, by pokazała mi ten zapis. - Jeju... cholesterol, zakrzepica, tarczyca, trombocytopenia...itp. Nie wiedziałam, że z badań krwi można tyle rzeczy wykryć. Pobieranie krwi poszło szybko. Po wyniki mam się zgłosić za cztery dni, bo dużo ludzi ostatnimi czasy bada krew. Wróciłyśmy do domu. Weszłam do swojego pokoju. Wychodząc do lekarza nie zdąrzyłam nawet wrócić do pokoju po ładujący się telefon. Odłączyłam go od ładowarki. "Nowa wiadomość" widniało na ekranie. Dostałam SMS'a od Marco: "Jak się czujesz? Wszystko w porządku?" Odpisałam mu: "Tak, byłam dziś u lekarza i na badaniach, czekam na wyniki" - wysłałam. Był chyba blisko telefonu bo niecałe pół minuty później dostałam odpowiedz.
"Trzymam kciuki, będzie dobrze (: Właśnie, trener prosił byś o 12 przyjechała na SIP, byś coś tam załatwia przed meczem i chce ustalić twój występ" Spojrzałam na zegarek - 11:10. - Jakoś się wyrobię - pomyślałam.
"Ok, dzięki za informację " - odpisałam. W mgnieniu oka dostałam kolejnego SMS'a od Marco. "Jeśli chcesz, mogę po ciebie przyjechać. Też jadę na stadion, bo obiecałem załatwić paru znajomym bilety na mecz więc, tak czy siak muszę się tam wybrać." - Jaki on miły - aż uśmiechnęłam się do telefonu
"Jak to nie problem to zabiorę się chętnie". Ledwo wstałam z łóżka,a już otrzymałam odpowiedź. "Pewnie że nie problem, będę o 11:40, pasuje?" - odczytałam "Pasuje" - na tym skończyłam SMS'owanie z Marco. No dobra, mam pół godziny więc się ogarnę. Poszłam pod prysznic. Gdy wyszłam z łazienki, była 11:23. Wygrzebałam jakieś ubrania:
Nałożyłam tylko maskarę, bezbarwny błyszczyk i czekałam na Marco przed domem na tarasie. Było dość ciepło ale wiał chłodny wiatr. Marco był punktualny. Wsiadłam do jego samochodu. - Hej - przywitałam się zapinając pasy. - Cześć, to co jedziemy? - Prowadź - uśmiechnęłam się do niego. U Reus'a w radiu leciała jakaś amerykańska stacja muzyczna. Rihanna - Diamond. Zapominając o tym gdzie jestem i z kim zaczęłam nucić:
- Ty to masz talent - odezwał się nagle Marco. Oblałam się rumieńcem. Jak w hipnozie, w ogóle zapomniałam że on tu i teraz jest ze mną. - Przepraszam cię, wyje ci na całe auto - poprawiłam włosy tak by nie widział mojej twarzy. - No przestań, słuchać Ciebie, to jak słuchać głosu anioła - skomentował. Widziałam ukradkiem przez kosmyki włosów, że uśmiecha się pod nosem. - Daj spokój - skomentowałam i klepnęłam go delikatnie w ramie. Jechaliśmy jeszcze z pare minut, słuchając radia. Podawali że jakiś samolot lecący z Paryża do Lizbony rozbił się. - No to wysiadamy. - odezwał się Reus, w czasie gdy ja wsłuchiwałam się w transmisję.
Zaparkowaliśmy przed WestfalenStadion i ruszyliśmy w stronę szatni gdzie miał przebywać Klopp. Po drodze zadzwonił mój telefon. Nieznany numer. - Halo? - odebrałam - Estera? Estera to ty? - usłyszałam znajomy głos. Nie wierzyłam w to co słyszę... ________________________
Jezu możecie nas zabić, ale w końcu jest... sama nie mogę uwierzyć że w końcu go napisałam XD SUKCES bo przez całe półrocze nie mogłam go skończyć a uwierzcie mi 2/5 tego rozdziału były u mnie w notatniku jakoś od lutego ;-;
W następnym wszystko zacznie się komplikować...
Zeszłam na dół jakby nigdy nic. Do pokoju przez duże, czyste okno wpadały jasne promienie słońca. Wyciągnęłam rękę w kierunku stojącego na stole dzbanka z sokiem porzeczkowym i nalałam go do szklanki, którą wcześniej wzięłam z półki. Obróciłam krzesło w kierunku okna. Usiadłam wygodnie, oparłam łokcie o parapet, tak bym miała je pod głową. Przyglądałam się drzewom, ludziom idącym przez park z daleka, przelatującym ptakom... po prostu beztrosko dałam uciec wszystkim myślom. Z tego stanu wybudziła mnie schodząca na paluszkach Sara. - Dzień dobry. - O hej Saruniu, coś się stało? - zapytałam. - Nie, wszystko ok, tylko siku chciałam. - odpowiedziała szepetm i podreptała w strone łazienki. - Rodzice wstali? - spytałam małej po tym, gdy wyszła, - Nie, tylko mama.... - Co mama? Co mama? Co mnie obgadujesz mały draniu? - postać Ewy wyłoniła się zza schodów. Podeszła do córki, chwyciła ją w pasie zaplatając ręce wokół jej brzuszka i zakręciła nią dookoła robiąc przysłowiową "karuzele". - Hej, jak się czujesz? Wczoraj po tym spotkaniu z Marco wpadłaś do domu jak oszalała, a gdy poszłam potem sprawdzić co z tobą, to już spałaś. Coś się stało? - usiadła i popatrzyła na mnie z troską. - Nie, nic złego na szczęście się nie stało. Nie masz się o co martwić. - W tym momencie kurczowo chwyciłam się za głowę i zacisnęłam mocno powieki. Atak bólu głowy. Pierwszy w tym miesiącu. - Co się stało? Hej! Estera, co jest? - zaniepokoiła się Ewa. - Nie, nic - wydukałam w bólu - od paru tygodni mnie męczą ostre bóle głowy, ale to nic, przechodzi po paru chwilach. - Może masz migrenę? - Nie, raczej nie, to tylko nerwobóle - dalej kurczowo trzymałam się za miejsce bólu. - Chodź, pojedziemy do lekarza, sprawdzimy to - Ewa poderwała się z miejsca. - Nie no coś Ty, zostaw... to znaczy siedź- zrobiłam ruch ręką w stronę krzesła. - Co Ci szkodzi iść na badania? One nie są płatne, a mogą w razie czego pomóc, no chodź. - podeszła do mnie i chwyciła moją rękę. - No dobra - uległam. Zajechałyśmy do szpitala klinicznego, który znajdował się parę minut jazdy od centrum Dortmundu. W między czasie gdy jechałyśmy, ból prawie całkowicie ustał. - Dzień dobry, chciałam zapisać na badania tę dziewczynę. - Ewa wskazała na mnie. Postanowiłam usiąść na fotelu przed recepcją. - Dobrze, proszę wypełnić dane z karty - recepcjonistka podała zgłoszenie o zapis do ręki Piszczek. Usiadła koło mnie i wypytywała mnie o poszczególne pola do uzupełnienia. - Imię i nazwisko... Estera Rutkiewicz ... wiek... 22 lata... adres?
- Mam podać mój w Polsce czy....? - zawahałam się. Jakoś tak dziwnie mi się zrobiło, że znów muszę się kimś posłużyć, żeby cokolwiek zrobić, nawet jeśli chodzi tylko o adres, sęk w tym że nie mój prawdziwy. - w Pol... chociaż nie. Czemu....myślę, że nasz, przecież teraz mieszkasz w Niemczech - spojrzała tylko na mnie i dalej wpisywała. Już nic nie chciałam mówić. - Jeszcze tylko twój pesel, ale to wpisz sobie sama, bo nie chcę czegoś przekręcić, a mam do tego tendencję. - uśmiechnęła się bezradnie i podała mi arkusz i długopis. Wyciągnęłam z porfela karteczkę z peselem. Zawsze się może przydać, tak jak na przykład teraz. Czekaliśmy w poczekalni dobre pół godziny. Aż w końcu mnie zawołali. - Iść z tobą? - zapytała Ewa. - Jeśli chcesz, w sumie to nie znam jeszcze tak dobrze niemieckiego ze strony bardziej naukowej, więc jakbyś mogła - uśmiechnęłam się do niej. Poderwała się z miejsca i podąrzyła za mną do gabinetu. - Dzień dobry - przywitałam się z lekarką. - Witam, proszę usiąść - wskazała krzesło przed jej biurkiem - Więc, co pani dolega? - Dziś dostałam kolejnego ataku bólu głowy. - Kolejnego? - popatrzyła mnie spod okularów pani doktor Van Bolter - Czyli nie pierwszy raz panią to spotyka? - Tak... to znaczy dziś był pierwszy raz od około trzech tygodni - odpowiedziałam. - Dobrze, rozumiem - zapisała tą informacje - czy przyjmuje pani leki lub leczy się na coś przewlekle? - Nie - Czy jakieś zdarzenie z przeszłości mogło mieć według pani jakiś wpływ na bóle? Czy była pani na coś kiedyś ciężko chora albo miała jakiś uraz głowy? - nie spoglądając na mnie lekarka dalej wypytywała. - Chorowałam kiedyś na.... - zacięłam się. - Proszę mówić - zachęciła mnie Van Bolter - ...na anoreksje - dokończyłam. Lekarka zerknęła na mnie. - Jak dawno to było? - Hm... z sześć, siedem lat temu... - starałam sobie przypomnieć - czy to może być powód tych bóli? - Na razie nie wiem, nie mogę nic powiedzieć... zbieram jak najwięcej informacji, by posunąć dalsze kroki w kierunku wykrycia przyczyny, jeszcze tylko niech mi pani powie, czy wróciła pani do racjonalnego trybu życia i odżywiania? - Myślę że tak, fizycznie już jest w porządku - poprawiłam włosy.
- Dobrze - zakończyła pisanie, odłożyła długopis do kubka z resztą długopisów i cienkopisów. Położyła obydwie ręce na biurku i popatrzyła na mnie - Nie ukrywam, że pani zaburzenia odżywiania mogą być powodem przewlekłego bólu, ale nie mamy pewności... by ją mieć, wyślę panią na dalsze badania - mówiąc to wstała i podała mi karteczkę ze skierowaniem na tomografie, biopsję z odcinka lędźwiowego oraz badanie krwi. Ewa podeszła i zerkła na pismo. - Przepraszam a czy była by możliwość zrobienia badań krwi jeszcze dzisiaj? - wtrąciła zbierając rzeczy z fotela. -Tak oczywiście. W żółtym budynku obok kliniki i szpitala znajduje się labolatorium, prosze się tam udać z tą kartką - podała Ewie kawałek papieru z wypisanymi schorzeniami które będą sprawdzane z wyniku. - Dobrze dziękujemy, do widzenia - wyszłyśmy z gabinetu. Skierowałyśmy się w kierunku laboratorium. Poprosiłam Ewe, by pokazała mi ten zapis. - Jeju... cholesterol, zakrzepica, tarczyca, trombocytopenia...itp. Nie wiedziałam, że z badań krwi można tyle rzeczy wykryć. Pobieranie krwi poszło szybko. Po wyniki mam się zgłosić za cztery dni, bo dużo ludzi ostatnimi czasy bada krew. Wróciłyśmy do domu. Weszłam do swojego pokoju. Wychodząc do lekarza nie zdąrzyłam nawet wrócić do pokoju po ładujący się telefon. Odłączyłam go od ładowarki. "Nowa wiadomość" widniało na ekranie. Dostałam SMS'a od Marco: "Jak się czujesz? Wszystko w porządku?" Odpisałam mu: "Tak, byłam dziś u lekarza i na badaniach, czekam na wyniki" - wysłałam. Był chyba blisko telefonu bo niecałe pół minuty później dostałam odpowiedz.
"Trzymam kciuki, będzie dobrze (: Właśnie, trener prosił byś o 12 przyjechała na SIP, byś coś tam załatwia przed meczem i chce ustalić twój występ" Spojrzałam na zegarek - 11:10. - Jakoś się wyrobię - pomyślałam.
"Ok, dzięki za informację " - odpisałam. W mgnieniu oka dostałam kolejnego SMS'a od Marco. "Jeśli chcesz, mogę po ciebie przyjechać. Też jadę na stadion, bo obiecałem załatwić paru znajomym bilety na mecz więc, tak czy siak muszę się tam wybrać." - Jaki on miły - aż uśmiechnęłam się do telefonu
"Jak to nie problem to zabiorę się chętnie". Ledwo wstałam z łóżka,a już otrzymałam odpowiedź. "Pewnie że nie problem, będę o 11:40, pasuje?" - odczytałam "Pasuje" - na tym skończyłam SMS'owanie z Marco. No dobra, mam pół godziny więc się ogarnę. Poszłam pod prysznic. Gdy wyszłam z łazienki, była 11:23. Wygrzebałam jakieś ubrania:
Nałożyłam tylko maskarę, bezbarwny błyszczyk i czekałam na Marco przed domem na tarasie. Było dość ciepło ale wiał chłodny wiatr. Marco był punktualny. Wsiadłam do jego samochodu. - Hej - przywitałam się zapinając pasy. - Cześć, to co jedziemy? - Prowadź - uśmiechnęłam się do niego. U Reus'a w radiu leciała jakaś amerykańska stacja muzyczna. Rihanna - Diamond. Zapominając o tym gdzie jestem i z kim zaczęłam nucić:
So shine bright, tonight, you and I
We’re beautiful like diamonds in the sky
Eye to eye, so alive...
- Ty to masz talent - odezwał się nagle Marco. Oblałam się rumieńcem. Jak w hipnozie, w ogóle zapomniałam że on tu i teraz jest ze mną. - Przepraszam cię, wyje ci na całe auto - poprawiłam włosy tak by nie widział mojej twarzy. - No przestań, słuchać Ciebie, to jak słuchać głosu anioła - skomentował. Widziałam ukradkiem przez kosmyki włosów, że uśmiecha się pod nosem. - Daj spokój - skomentowałam i klepnęłam go delikatnie w ramie. Jechaliśmy jeszcze z pare minut, słuchając radia. Podawali że jakiś samolot lecący z Paryża do Lizbony rozbił się. - No to wysiadamy. - odezwał się Reus, w czasie gdy ja wsłuchiwałam się w transmisję.
Zaparkowaliśmy przed WestfalenStadion i ruszyliśmy w stronę szatni gdzie miał przebywać Klopp. Po drodze zadzwonił mój telefon. Nieznany numer. - Halo? - odebrałam - Estera? Estera to ty? - usłyszałam znajomy głos. Nie wierzyłam w to co słyszę... ________________________
W następnym wszystko zacznie się komplikować...
poniedziałek, 31 marca 2014
Informacja
Witamy was kochani!
Bardzo chciałyśmy przeprosić, że rozdziały nie pojawiają się często (obowiązki szkole nam na to nie pozwalają), ale obiecujemy Wam, że za niedługo zrobimy wielki powrót i pojawią się od razu z dwa rozdziały. W końcu musimy wam to jakoś wynagrodzić <3
To do przeczytania, trzymjacie się i kibicujcie chłopakom w meczu środowym z Realem ((:
Bardzo chciałyśmy przeprosić, że rozdziały nie pojawiają się często (obowiązki szkole nam na to nie pozwalają), ale obiecujemy Wam, że za niedługo zrobimy wielki powrót i pojawią się od razu z dwa rozdziały. W końcu musimy wam to jakoś wynagrodzić <3
To do przeczytania, trzymjacie się i kibicujcie chłopakom w meczu środowym z Realem ((:
Subskrybuj:
Posty (Atom)